historyk-hobbysta ze Słupska, chce odnaleść wrak okrętu podwodnego ORP Orzeł
– Skąd pomysł odszukania Orła?
– Jego historią interesuję się od dawna. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że bałtyckie wraki m.in. Goje i Gustloffa będzie penetrował Robert Ballard, znany
poszukiwacz, który odnalazł Titanica. Napisałem do niego, a on podchwycił temat. Jednak nie może sam zrobić ekspedycji, bo pracuje dla National Geographic.
Zasugerował, żebym do nich napisał. Teraz czekam na odpowiedź.
Liczę, że będzie pozytywna.
– A jeśli National Geographic odmówi?
– Na pewno nie porzucę pomysłu. To nasz największy okręt podwodny. Musimy
go odnaleść. Jesteśmy to winni choćby 60 osobom, które na nim walczyły.
Napisałem też pismo do naszej Marynarki Wojennej. Chcę, żeby do poszukiwań
włączyli się także Anglicy, bo dla nich walczył Orzeł, Holendrzy – bo tam go
zbudowano oraz Niemcy, z którymi walczył. Teraz wszystkie te floty są sojusznikami
w ramach NATO.
– To nie byłaby prosta ekspedycja.
Nie wiadomo przecież, co się stało z jednostką.
– Istotnie, niewiele wiadomo na ten temat. Orzeł wypłynął w ostatni rejs patrolowy
po Morzu Północnym 7 maja 1940 roku. Ostatnie meldunki przesłał po 20 maja. Do bazy miał wrócić 8 czerwca, jednak zaginął. Są cztery hipotezy co do jego zaginięcia.
Dwie są dość prawdopodobne. Według jednej niemiecki samolot mógł go
zbombardować na środku Morza Północnego. W meldunkach Wermachtu jest
o tym mowa, jednak nie wiadomo, jaki okręt poszedł na dno.
Druga hipoteza mówi, że Orzeł mógł wpłynąć na minę morską . – Jak więc go odnaleźć?
– Trzeba przeszukać dokładnie miejsce, w którym niemiecki samolot zrzucił bombę na nieznany okręt podwodny. Jeśli właśnie w ten sposób Orzeł zakończył
swoją niespełna 15-miesięczna służbę, powinny być ślady w postaci
wraku. Jednak jeśli chluba polskiej Marynarki Wojennej wpadła na miny, prawdopodobnie nie zostało z niej nic. Jest kilka metod
poszukiwań. Przede wszystkim trzeba dotrzć do map dna Morza Północnego. Mają je Amerykanie.
Można także dno przeskanowć. Z poszukiwaniami nie
ma co dłużej czekć. Niedługo minie 65 lat od zaginięcia statku,
a z każdym rokiem szanse na jego odnalezienie maleją. Wiem, że
wiele osób i stowarzyszeń chce go znaleść. Spróbuję się z nimi
skontaktowć. Nie zależy mi, żebym to ja był pierwszy.