Czy 65 lat po zaginięciu polskiego okrętu podwodnego "Orzeł" - chluby naszej przedwojennej marynarki - uda się dotrzeć do jego wraku? Marzą o tym poszukiwacze z Trójmiasta i słupszczanin pasjonujący się historią morską.
ORP "Orzeł" stał się legendą jeszcze w okresie jego budowy. Sfinansowano ją dzięki datkom społeczeństwa. Zbiórkę pieniędzy zainicjowali w latach dwudziestych oficerowie Wojska Polskiego. Najpierw dotyczyła kadry zawodowej, jednak w późniejszym okresie przerodziła się w ogólnonarodową akcję. Upamiętniła to tablica zamocowana na kiosku okrętu. Przetarg na budowę statku wygrała stocznia
z Holandii. Na początku lutego 1939 roku na ORP "Orzeł" podniesiono banderę, a 10 lutego uroczyście powitano okręt w Gdyni. W pierwszych dniach wojny "Orzeł" wsławił się brawurową ucieczką z portu w estońskim Tallinie, po kilku tygodniach
dotarł do brzegów Wielkiej Brytanii, pół roku później ślad po nim zaginął.
Pamięć wiecznie żywa
Od zakończenia II wojny światowej kilkakrotnie próbowano ustalić miejsce spoczynku wraku. Polska Marynarka Wojenna wprawdzie nie podejmowała jak
dotąd żadnych prób.
Ale losem Orła interesowali się Szwedzi i Norwegowien - mówi kmdr Czesław Rudzki, szef Ligi Morskiej Bractwa Okrętów Podwodnych. - Norwegowie dwa lata temu trafili nawet na jakiś okręt na Morzu Północnym. Podwodną kamera nakręcili film wideo. Niestety, jego jakość jest bardzo słaba. Nie można jednoznacznie ustalić, co to za wrak.
Niedawno nadzieje na odnalezienie wraku znowu odżyły. W sprawę organizacji wyprawy na morskie dno i poszukiwań okrętu zaangażował się historyk ze Słupska, Wojciech Wachniewski oraz Grupa Poszukiwawcza OPR Orzeł z Trójmiasta. Na jej czele stanął Marek Nowak, najbardziej znany polski odkrywca wraków.
Wachniewski chce, żeby w odnalezieniu "Orła" pomógł mu Robert Ballard, odkrywca
wraku słynnego Titanica.
- Dowiedziałem się jakoś czas temu, że Ballard będzie penetrował wraki na Bałtyku - mówi słupszczanin. - Pomyślałem, że warto będzie go zaangażować do projektu, który od zawsze chodzi mi po głowie. Skontaktowałem się z nim w tej sprawie. Odpowiedział że pomysł mu się podoba. Jednak on sam nie może podjąć takiej decyzji. Pracuje dla telewizji National Geographic i to jej szefowie muszą postanowić, czy zainteresują się poszukiwaniem wraku naszego okresu. Właśnie dzięki tej telewizji udało się odkryć "Titanica".
Wachniewski napisał list do telewizji, by zachęcić jej szefów do zainteresowania się
polskim statkiem. - Czekam na odpowiedź, mam nadzieję, że będzie pozytywna - dodaje hobbysta. - Jeśli nie, to chciałbym zaangażować do poszukiwań marynarki wojenne Polski, Anglii, Holandii i Niemiec. Wszystkie miały coś wspólnego z naszym "Orłem". Dla dwóch pierwszych państw okręt walczył, w Holandii został wybudowany, a Niemcy prawdopodobnie go zatopili.
Odnaleźć za wszelką cenę
O wiele dalej poszli w swoich planach i działaniu poszukiwacze z Trójmiasta. Od ponad dwóch lat [red.: błąd, powinno być - 12 lat] zbierają materiały i dokumenty dotyczące okrętu. Przygotowują już ekipę, która ruszy na Morze Północne. - Gdzieś tam w wodach Morza Północnego spoczywa nasza załoga
i nasz okręt - mówi jeden z gdańskich poszukiwaczy. - Powinnością nas wszystkich jest ocalić od zapomnienia jedną z najcenniejszych kart naszej historii i dopisać brakujący rozdział. Nawiązaliśmy mnóstwo kontaktów m.in. z Holendrami poszukującymi swojego okrętu S-13 [red.: O-13]. Najprawdopodobniej zatonął prawie w tym samym czasie i miejscu co "Orzeł". Oba wraki może dzielić zaledwie kilka mil morskich. Dzisiejsza wiedza oraz poziom technik eksploracji i badań podmorskich sprawiają, że poszukiwania "Orła" mogą zakończyć się sukcesem. Choć nikt nie mówi, że będzie to zadanie łatwe.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że akcją poszukiwawczą "Orła" przygotowuje również Bogusław Wołoszański z Telewizji Polskiej (jego zdaniem "Orzeł" został
zbombardowany przez niemiecki samolot. Ale, jak twierdzi Wołoszański, pilot tej maszyny nie powrócił jednak na lotnisko). Tymczasem Grupa Poszukiwawcza
ORP Orzeł, podobnie jak budowniczowie okrętu, zbiera datki społeczne na ekspedycję. W poszukiwania zaangażowali także fundację Costeau. Możliwe, że
wyprawa dojdzie do skutku jeszcze w tym roku.
- Nie wykluczam, że połączymy siły - mówi Wachniewski. - To nie jest wyścig i nie jest ważne, kto odnajdzie "Orła". Ważne jest to, żeby powrócił do nas ze swojego ostatniego rejsu.