Polski okręt podwodny ORZEŁ uciekł z internowania i przyszedł dalej walczyć z Niemcami
Było blisko godziny trzeciej w nocy kiedy w ciemności dwie postaci ludzkie obezwładniły strażnika na wieżyczce dowodzenia cumującego w porcie okrętu podwodnego . W pomieszczeniu sterowni poniżej , obezwładniono drugiego strażnika przykładając mu do głowy pistolet. Wkrótce obaj leżeli związani z zakneblowanymi ustami.
Tymczasem jeden z marynarzy przeciął siekierą kabel elektryczny zasilający reflektor, który oświetlał okręt podwodny a potem również kabel telefoniczny. Następnie odcięto cumy, które już wcześniej ukradkowo nadcięto do połowy. Silniki elektryczne zaczęły cicho pracować i okręt zaczął oddalać się od nabrzeża portowego. Mocno wynurzony 1,500-tonowy okręt skryty w ciemnościach podążał po płytkiej wodzie ku wyjściu z portu.
Porucznika Jan Grudziński - dowódca okrętu- wydał rozkaz częściowego zanurzenia poprzez napełnienie wodą niektórych zbiorników balastowych, a następnie uruchomił silniki Diesla i ruszył całą mocą naprzód. Odezwały się wrzaskliwie syreny portowe, reflektory przeszukiwały ciemności, słychać było strzały z dział.
Dramatyczna ucieczka polskiego okrętu podwodnego ORZEŁ nastąpiła 17 dni po rozpoczęciu przez Adolfa Hitlera II Wojny Światowej- przez najazd na Polskę 1 września 1939 roku i zaledwie 20 miesięcy od jego wodowania w Holandii.
Budowany ze składek całego polskiego społeczeństwa, ORZEŁ był jednym z dwóch okrętów podwodnych zamówionych przez Polskę w stoczni holenderskiej , jako część programu dozbrojenia marynarki wojennej, która miała bronić 90-milowej północnej granicy morskiej.
Dnia 8 września ORZEŁ opuszczał Zatokę Gdańską biorąc kurs na Bałtyk. Po wyjściu w morze szczęście nie opuszczało okrętu. Unikał min morskich i bomb głębinowych. Przechodził bezpiecznie przez pola minowe- tylko raz ocierając się o kable na których zamocowane były do dna morza miny pływające. Jednak dosięgły go w końcu pechowe zdarzenia. Dowódca okrętu - komandor Kłoczkowski zachorował na tyfus plamisty. Dowodzenie okrętu przejął Jan Grudziński. Cztery dni później niemieckie natarcie na Gdynię zmusiło dowództwo polskiej marynarki wojennej do ewakuacji tej bazy morskiej. Następnie, awarie mechanizmów okrętowych i konieczność przeprowadzenia pilnych napraw jak również pogarszający się stan zdrowia komandora Kłoczkowskiego zmusiły ORŁA do szukania neutralnego portu. Jego dziób skierował się na północny wschód, ku Zatoce Fińskiej.
Zamki i średniowieczne wieże tworzyły na tle nieba sylwetkę Tallina - stolicy Estonii. Taki widok pokazał się załodze ORŁA 15 września 1939 roku. Oficjalnie przyjacielscy- Estończycy eskortowali ORŁA do ich portu wojennego. Chorego dowódcę ambulans powiózł do szpitala. Z powodu nacisków ze strony tak nazistowskich Niemiec jak i Rosji Sowieckiej, nie respektując prawa międzynarodowego, Estończycy powiadomili Grudzińskiego o internowaniu okrętu i załogi.
Wizyta attache morskiego ambasady Wielkiej Brytanii wzmocniła morale Polaków na okręcie. Jakkolwiek wojsko nie pozwoliło mu wejść na pokład okrętu, to jednak udało mu się podać jednemu z marynarzy wizytówkę, gdzie na drugiej stronie napisano "Życzę szczęścia, Niech Was Bóg błogosławi". Następna wizyta była bardziej złowieszcza. Przyjechała ciężarówka i rozpoczęto wyładowywanie z okrętu torped. Niektóre źródła podają, że zabrano ich 15 albo 16. Wtedy kapitan Grudziński polecił uszkodzić mechanizmy wyładunkowe. Inne źródła, być może bardziej dokładne podają, że wyładowano 14 torped, zaś 6 pozostało na okręcie w dniu 17 września.
Załoga starała się przedłużać czas naprawy. Zbliżała się północ. Wtedy niespodziewanie nastąpiła wizyta estońskiego oficera inspekcyjnego. Prawie trzy godziny później, Grudzinski dał znak do obezwładnienia estońskich strażników. ORZEŁ rozpoczął ucieczkę z portu. Okręt leżał na dnie przez cały dzień 18 września i tego wieczoru kapitan Grudziński uznał, że jest już bezpieczny czas by podjąć decyzję o skierowaniu okrętu ku szwedzkiej wyspie Gotland. Tam można by wysadzić na ląd estońskich strażników i skierować okręt ku polskiemu wybrzeżu.
ORZEŁ wracał na wojnę. Pogarszała się sytuacja samotnie walczącej Polski . Podczas gdy Niemcy atakowali od zachodu, od wschodu ruszył na polskie ziemie Związek Radziecki. Grudzinski dowodząc okrętem , nawigował przy pomocy własnoręcznie sporządzonych map kierując się na Morze Północne. W tym czasie front polski załamał się i ostanie większe jednostki polskiej armii zakończyły walkę 3 października.
Z wiadomości radiowych załoga ORŁA dowiedziała się, że okręt podwodny WILK dotarł do portów brytyjskich, gorąco powitany prze miejscowe dowództwo, nie został internowany i wyraził życzenie walki z Niemcami po stronie brytyjskiej.
Wracając do służby bojowej na morzu, ORZEŁ został wcielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych Królewskiej Marynarki Wojennej Wielkiej Brytanii. Niemcy rozpoczynali właśnie akcję nazwaną "Weserubung" - Ćwiczenia Wezera- polegające praktycznie na inwazji Danii i Norwegii.
3 kwietnia 1940 roku pierwsze statki transportowe floty inwazyjnej opuściły porty niemieckie.
W ramach tak zwanych "Ćwiczeń Wezera" ruszyła flota cywilnych statków transportowych, bez żadnej eskorty, z zamiarem dotarcia do celu dnia 9 kwietnia. Jednym z tych statków była jednostka pasażerska RIO DE JANEIRO, poprzednio przewożąca podróżnych z Europy do Ameryki Południowej.
Rankiem 8 kwietnia kursy ORŁA i RIO DE JANEIRO zbliżyły się w rejonie Skagerraku, na południe od norweskiej miejscowości Lillesand. Kapitan Grudziński patrolował ten rejon na głębokości peryskopowej. Teraz wynurzył się na powierzchnię i polecił statkowi pasażerskiemu zastopować maszyny. W odpowiedzi , statek zmienił kurs, zwiększył prędkość i podążał ku brzegom by wejść na wody neutralne. Następnie rozpoczął opuszczanie jednej łodzi oraz wysyłał wiadomości do floty niemieckiej. ORZEŁ wydał Niemcom rozkaz opuszczenia statku. Nie było jednak żadnej reakcji ze strony RIO DE JANEIRO. O godzinie 1205 kapitan Grudziński wydał rozkaz wystrzelenia torpedy, która jednak chybiła. Był to pierwszy atak torpedowy polskiego okrętu podczas tej wojny. Okręt wystrzelił drugą torpedę. Rozpoczął okrążać statek. Nad pokładem pokazały się kłęby pary i dymu oraz dużo żołnierzy Wehrmachtu. Kiedy nie było oznak tonięcia statku, wystrzelono trzecią torpedę. Jej wybuch we wnętrzu okrętu spowodował zatonięcie statku.
Niemcy uznały atak na statek handlowy jako kompromitację. Natomiast biurokracja norweska zignorowała informacje o rozpoczynającej się inwazji Niemców na ten kraj. Kiedy wiadomości te dotarły do odpowiednich osób w Oslo, było już za późno na ogłoszenie alarmu i rozpoczęcie akcji zbrojnej.
Kiedy wojska hitlerowskie dokonały inwazji Beneluksu i Francji 10 maja 1940 roku, wszystkie siły morskie aliantów zostały skierowane na południe Wielkiej Brytanii - w przewidywaniu na inwazję od południa Wysp Brytyjskich, natomiast na wodach norweskich - poza polskim ORŁEM, pozostała jedna jednostka francuska i dwie brytyjskie. Mniej więcej na początku czerwca, polski okręt podwodny znikł. Jakkolwiek powód jego zniknięcia nigdy nie został wyjaśniony, przyjmuje się , że dowódca okrętu komandor Grudziński, jego 5 oficerów i 49-osobowa załoga zgięli na minie w rejonie Skagerraku.
ORZEŁ i jego polska załoga byli pierwszymi, którzy pokazali, że w tym konflikcie, w nierównej walce z przeważającą siłą, mimo pokonania ich kraju, nie stracili ducha walki i wiary w zwycięstwo... Napisał: Wilfred P.Deac
w 17 January 2008 14:49