14 March 2025 19:31
Nawigacja
· Strona główna / Home Page
· Dane techniczne / Specification
· Kalendarium / Timeline
· Historia / History
· Artykuły / Articles
· Grupa Poszukiwawcza ORZEŁ / Association of the "ORZEL" submarine search group
· Forum
· Katalog linków / Links
· Galeria / Photogallery
· Kontakt / Contact
· Szukaj / Search
Najnowsze artykuły
· Krążowniki pomocni...
· U-Booty nietypowo ut...
· O potrzebie posiadan...
· Antoni's Story (Tol...
· ORP "Orzeł" a pola ...
Ostatnio Widziani
· zawila 3 tygodni
· Marcin 4 tygodni
· Thor 5 tygodni
· Iron Duke28 tygodni
· Krolik32 tygodni
· donitzz59 tygodni
· Maryoush80 tygodni
· dar7914123 tygodni
· ted124 tygodni
· Xaro160 tygodni
Losowa Fotka
Czat
Musisz się zalogować, aby opublikować wiadomość.

30-12-2021 20:52
Witam!!!

30-12-2021 18:14
Witam wszystkich ponownie Wink

22-12-2021 13:05
Bravo!!!! Warto było czekać.

22-12-2021 11:23
Witam Was ponownie!!!

16-07-2018 13:24
https://tech.wp.pl
/chca-przebadac-60
0-km-kw-dna-morza-
szukaja-wraku-pols
kiego-okretu-62739
99885588097a

Zobacz wątek
 Drukuj wątek
Wspomnienia p. Szymczaka po naszemu
Stary_Wraq
Opowieść członka załogi

Ucieczka ROrłaR1; z Tallinna

Wielki okręt podwodny stał przycumowany do nabrzeża. W świetle potężnych reflektorów widoczne były oznaczenia, świadczące o przynależności jednostki do Polskiej Marynarki Wojennej. Na nabrzeżu przy okręcie stali dwaj uzbrojeni wartownicy. Od dwóch tygodni szalała druga wojna światowa. ORP ROrzełR1;, który jeszcze niedawno bawił się na Bałtyku w kotka i myszkę z potężną marynarką wojenną Rzeszy, znalazł się uwięziony w estońskim Tallinnie, na południowym wybrzeżu Zatoki Fińskiej.
Okręt polski wszedł do portu neutralnego (jak sądziło jego dowództwo) bałtyckiego państwa, by zdać do szpitala na lądzie poważnie chorego dowódcę. Jednak Tallinn, jak się okazało, znajdował się pod silną presją ze strony Niemców, a port miasta pełen był niemieckich statków handlowych. Na przybyły okręt polski zastawiono pułapkę.
ROrlaR1; unieruchomiono, z okrętu wyładowano torpedy i amunicję, usunięto zamki do dział oraz skonfiskowano posiadane mapy. Takie było tło jednej z najodważniejszych i najbardziej niewiarygodnych morskich ucieczek w całej historii flot.
Pan Antoni Szymczak, mieszkający po wojnie przy Ellengowan Drive 97 w Dundee, i pracujący jako inspektor w dziale samochodowym Yorkshire Imperial Metals, Carolina Port, w 1939 roku był 24-letnim starszym sygnalistą, dumnym członkiem załogi nowego polskiego okrętu podwodnego ROrzełR1;. Załoga ta liczyła 65 oficerów, podoficerów i marynarzy, a w skład jej wyposażenia bojowego wchodziło m. in. 20 torped. We wrześniu 1939 roku, kiedy wybuchła wojna, ROrzełR1; znajdował się w Gdyni.
- Gdy około piątej rano dotarła do nas wiadomość o wybuchu działań wojennych R11; opowiada p. Szymczak R11; nad Gdynią przelatywały właśnie trzy samoloty niemieckie. Spodziewając się wybuchu wojny, utrzymywaliśmy pełną gotowość bojową. Gdy wiadomość nadeszła, wyszliśmy na patrol bojowy na Bałtyk. Pierwsze dni upłynęły nam na unikaniu spotkania z niemieckimi minami i bombami głębinowymi ścigających nas niemieckich okrętów. W ciągu dwóch tygodni Niemcy zniszczyli nam dziewięćdziesiąt procent jednostek bojowych! Pozostały tylko okręty podwodne, samotne i praktycznie bez kontaktu z dowództwem. Zanim zdecydowano na naszym okręcie, jakie zadania powinniśmy wykonywać, poważnie zachorował nam dowódca i mdlał, ilekroć zanurzaliśmy się. Był to kolejny gwóźdź do trumny R11; myśleliśmy, że już po nas. Należało jak najszybciej odstawić chorego do szpitala na lądzie. Nadaliśmy sygnał do Tallinna, głównego portu neutralnej Estonii, prosząc o pozwolenie wejścia i zdania dowódcy na ląd. Z portu wyszedł mały holownik z pilotem na pokładzie. Pilot wprowadził nas do basenu. Wchodziliśmy nocą; byliśmy zaskoczeni, że w porcie ogłoszono regularny alarm R11; wyły syreny, błyskały czerwone światła i reflektory. Zaalarmowano także statki handlowe, z których wiele rozpoznaliśmy, jako niemieckie. Ich załogi pośpiesznie pościągano z przepustek do miasta.
O świcie zobaczyliśmy, że za nami, od strony wejścia do portu, stoi korweta, blokując wyjście z basenu. Gdy na pokład weszli przedstawiciele władz estońskich, dowódca zapytał ich, o co chodzi. Przecież Estonia była podobno neutralna, ale wydawało się nam, że jesteśmy traktowani, jak więźniowie. Zapytani odpowiedzieli nam po prostu, że zmieniły się przepisy ich prawa. Korwetę przesunięto, lecz w ciągu dnia z naszego okrętu zabrano wszelką broń i skonfiskowano mapy nawigacyjne. Na pokład naszego okrętu przybył lekarz i wkrótce potem chorego dowódcę zabrano do szpitala. Nie zobaczyliśmy go już nigdy. Nocą Estończycy skierowali na nas reflektory, ustawili wartowników: dwóch na nabrzeżu. (Jedyną praktyczną korzyścią z całego postoju w Estonii była dla nas wizyta w łaźni tureckiej!!)
Na pokład okrętu doprowadzono ciężki kabel elektryczny, w celu naładowania akumulatorów. Ktoś z załogi zauważył przy tej okazji, że Rgdyby tak przeciąć im ten kabel, to wysiadłyby wszystkie światła portowe i moglibyśmy prysnąć w ciemnościR1;. W ten sposób narodził się pomysł ucieczki, dający załodze nadzieję. Pierwsza rzecz, którą należało zrobić, to spróbować przeciąć trzymające nas u nabrzeża stalowe liny. W nocy jeden z marynarzy i ja spróbowaliśmy przeciąć liny piłą do metalu. Bezskutecznie. Postanowiliśmy ponowić próbę następnej nocy. Przed północą byliśmy gotowi. Na nabrzeżu stał tylko jeden wartownik. Obezwładniliśmy go i nieprzytomnego znieśliśmy pod pokład. Równie prosto poradzono sobie z drugim wartownikiem. Następnie przecięliśmy kabel telefoniczny łączący okręt z brzegiem. Z kolei odłączyliśmy wspomniany wcześniej kabel od naszych akumulatorów i wrzuciliśmy go bez ceregieli do wody. Wśród trzasków, błysków i kłębów dymu poszły wszystkie RkorkiR1; i światła w porcie wysiadły!
Nasz ZDO objął dowództwo i polecił ciąć cumy. W ciemnościach nieledwie egipskich odbiliśmy od nabrzeża. W samym środku wejścia do tallińskiego portu znajdowała się wielka skała i właśnie na nią wpakowaliśmy się z wielkim hukiem! Nasze elektryczne motory nie dawały rady, a z brzegu i z pokładów estońskich okrętów otwarto do nas ogień z broni ręcznej. Nowy dowódca rozkazał mechanikom dać Dieslom R16;całą wsteczR17; i w następnej chwili dosłownie zeskoczyliśmy ze skały. Gdy tylko wyszliśmy na dostatecznie głębokie wody, dowódca rozkazał wszystkim opuścić pomost i pokład i przygotować się do alarmowego zanurzenia. Niestety, w burcie naszego okrętu wciąż ział spory otwór, przez który Estończycy podłączyli feralny kabel do ładowania akumulatorów, zabierając przy tym pokrywę! Zanurzenie nie wchodziło w rachubę R11; okręt niechybnie zostałby zalany i byłby zatonął wraz z całą załogą. Musieliśmy poszukać odpowiedniej pokrywy na lądzie. Wśród swoich baterii Estończycy mieli w tej okolicy jedno spore i dobrze przygotowane do akcji działo wraz z obsługą. Poszukiwania odpowiedniej pokrywy zajęły nam dwie godziny; dopiero potem mogliśmy się zanurzyć. Póki co R11; ucieczka się udała, ale teraz znaleźliśmy się bez naszych map na szerokim Bałtyku, za to z Niemcami na karku, usiłującymi przeszkodzić nam w przedostaniu się przez Kattegat na Morze Północne.
Pewną nocą, ciemną Rchoć oko wykolR1; wśród opadów deszczu i gradu, podeszliśmy do Malmö u samego południowego końca Szwecji. Warunki były dla nas wręcz idealne. Wcześniej Rpobawiliśmy sięR1; trochę z naszym napędem, aby Diesle brzmiały tak, jak dwusuwy rybackich kutrów. Aby jeszcze bardziej upodobnić nasz okręt do kutra, szliśmy w położeniu krążowniczym, to jest w trzech czwartych zanurzeni. Płynąc tak, wykryliśmy dwa niemieckie niszczyciele, przeszukujące akwen reflektorami i ścigacze, pilnujące wąskiego przejścia i sprawdzające przepływające nim statki. Kanał był przegrodzony sieciami i na dodatek pełen minowych pól. Prześliznęliśmy się przez sieci, płynąc tuż za pomocniczą jednostką wojenną. Nagle rozległ się głośny trzask R11; coś walnęło w nasz kadłub, a serca skoczyły nam do gardeł. Mina!!! Na szczęście wybuch nie następował R11; okazało się, że siedliśmy na mieliźnie. Zeszliśmy na głęboką wodę z pomocą naszych silników elektrycznych, po czym zatrzymaliśmy maszyny i na pokładzie odbyła się narada. Nasz nowy dowódca był ledwie dwudziestoparoletnim kapitanem marynarki o twarzy osiemnastoletniego chłopca. Nalegał, byśmy kontynuowali realizację pierwotnego planu, czyli dalej przedzierali się ku Morzu Północnemu. Załoga wyraziła zgodę. Gdy zbliżyliśmy się do patrolujących przy obu brzegach kanału niszczycieli, wszyscy na pokładzie stali w kamizelkach ratunkowych. Nagle kanał rozbłysnął światłem reflektorów okrętowych, a na pokładzie ktoś szepnął: RChyba czas się pomodlić i skakać za burtęR1;. Zanim jednak ktokolwiek zdołał się poruszyć, groźne światła pogasły. Nie do wiary! Zbliżyliśmy się do sieci, którą otwarto by przepuścić jednostkę przed nami. Reflektory okrętów jeszcze raz rozbłysły światłem, po czym znowu pogasły. UDAŁO SIĘ R11; BYLIŚMY NA MORZU POŁNOCNYM!
Około 3.00 w nocy położyliśmy nasz okręt na dnie i przez resztę dnia odsypialiśmy zaległości. Gdy zapadł zmrok, wynurzyliśmy się i ruszyliśmy przez Morze Północne.
ORP ROrzelR1; nadał sygnał do Admiralicji w Londynie, prosząc o pozwolenie wejścia do brytyjskiego portu i kontynuowania służby u boku RN. W odpowiedzi Admiralicja przysłała na spotkanie okrętu jeden z niszczycieli. Ten poprowadził nas do Rosyth, gdzie po sześciu tygodniach od opuszczenia bazy w Gdyni stanęliśmy przy przyjaznym nabrzeżu, jako drugi polski okręt podwodny, któremu udało się dotrzeć do Wielkiej Brytanii. Czekała nas dalsza walka.
Szesnastu członków załogi ROrłaR1; R11; w tym i pan Szymczak R11; zostało później odznaczonych przez polskiego Generała, który specjalnie w tym celu przyjechał do Dundee. Na piersi pana Antoniego zawisł Krzyż Walecznych.
Służba ROrłaR1; u boku RN z początku nie była efektowna. Potem, wiosną 1940 roku, okręt upolował na wodach norweskich swoją pierwszą wojenną RzdobyczR1; R11; niemiecki 10.000-tonowy statek handlowy. Pan Szymczak opowiada:
...Zgodnie z otrzymanymi rozkazami wynurzyliśmy się w odległości umożliwiającej kontakt głosowy i poleciliśmy załodze statku opuszczenie pokładu, zamierzając zatopić jednostkę torpedą. Tamci zrazu nie posłuchali. Zapytaliśmy przez radio Admiralicję, co w tej sytuacji zrobić. Minuty mijały, a kapitan zatrzymanego statku wciąż nie reagował. Dowódca zdecydował nie czekać dłużej. Zanurzyliśmy się na odpowiednią głębokość i wkrótce usłyszeliśmy dwa wybuchy: nasze torpedy były celne! Dowódca okrętu najpierw szybko zbadał przez peryskop sytuację na powierzchni, potem odwrócił się do mnie i powiedział: Niech pan patrzy! Trafiony statek tonął szybko, a w wodzie pływało wielu kompletnie umundurowanych niemieckich żołnierzy. Następnego dnia miała rozpocząć się inwazja wojsk niemieckich na Norwegię. Przygotowując ją, Niemcy możliwie bez rozgłosu transportowali swoje oddziały statkami, płynącymi bez eskorty. Przez dwa kolejne dni przyszło nam zażarcie walczyć o życie. Wokół aż roiło się od okrętów i samolotów wroga. Ponad pięćset razy na nasze głowy leciały głębinowe bomby, ale na szczęście techniki łowów na okręty podwodne były wtedy jeszcze słabo rozwinięte. Wszystkie bomby wybuchały płytko, na głębokości stu do stu pięćdziesięciu stóp, zbyt płytko, by nam zagrozić.
Wojenna służba ROrłaR1; była wybitna. Okręt przez pewien czas bazował w Dundee, a pan Szymczak mieszkał wtedy w budynku, w którym teraz pracuje. Potem poznał miejscową dziewczynę i ożenił się z nią. Mają teraz dwoje dzieci R11; siedmioletnią Lindę i pięcioletniego Robina (5)
Koniec wojny zastał naszego bohatera na stanowisku podoficera na jednym z niszczycieli. Potem p. Szymczak przeszedł do brytyjskiej floty handlowej, w której dosłużył się stanowiska drugiego oficera. W końcu, w 1954 roku, porzucił morze dla spokojniejszego życia z rodziną na lądzie.

Copyright Robin Szymczak
(syn p. Antoniego Szymczaka)

Przekład na język polski Stary_Wraq wmw
Edytowany przez Admin dnia 17-10-2012 18:37
 
Stary Dziad
Dzięki Robin. Dzięki Stary_Wraq. Fajnie się czytało..
 
Stary_Wraq
Panowie - te wszystkie ptaszkli i znaczki przy niektórych słowach, to cudzysłowy tak, jak zinterpretował je mój komputerek, za co zresztą przepraszam. Zainteresowanym prześlę tekścik już bez nich... Tymczasem pozdrawiam, donosząc równocześnie, że drążę sprawę ORŁA wszędzie, gdzie tylko to jest możliwe.
 
Przejdź do forum
Zaloguj
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Zapomniałeś/aś hasła?
Aktualnie online
· Gości online: 3

· Użytkowników online: 0

· Łącznie użytkowników: 976
· Najnowszy użytkownik: testik
Ankieta
Moje poszukiwania ORP ORZEŁ

Szukam, czytam, przeglądam i przekazuję dalej
Szukam, czytam, przeglądam i przekazuję dalej
40% [32 głosów]

Szukam, czytam i przeglądam
Szukam, czytam i przeglądam
39% [31 głosów]

Tylko czytam to co inni napiszą
Tylko czytam to co inni napiszą
13% [10 głosów]

Czekam jak ktoś inny znajdzie okręt
Czekam jak ktoś inny znajdzie okręt
9% [7 głosów]

Ogółem głosów: 80
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 13/09/2008 14:47

Archiwum ankiet
Webmaster
Twórca i opiekun

Marcin Burza Burzyński
6,028,722 unikalnych wizyt