...gdzieś mi uciekł! Wiem, że okręt powstał w tym samym mieście i w tej samej stoczni co łajbowaty "Titanic", i że otrzymał imię miasta, w którym powstał (podobnie jak niemiecka "Bremen" z Bremen, czy holenderski "Rotterdam" z Rotterdamu). Niedawno minęło 70 lat od niemiłego dla "Fast Belle" spotkania z pewną miną magnetyczną, a dziś mija 70. rocznica zatonięcia motorowca "Piłsudski" i śmierci Znaczy-Kapitana M. Stankiewicza (1889-1939).
Polecam wizytę na stronie internetowej krążownika "Belfast" - ostatniego naprawdę wielkiego okrętu RN z czasów II wś.
Aha - Fast Belle to mój prywatny nick "Belfasta", którego bardzo lubię. Ciekawe, że HMS "Belfast" wcale nie tak często występuje na zdjęciach z Londynu, a szkoda.
Okręt z pewnością zasłużył na estymę, jaką otacza go pół Europy, choć urodą nie grzeszy (w odróżnieniu od pozostałych wersji typu "Town"). Ocalał można by rzec przypadkiem, ale dobrze się stało.
Jakże fajnie byłoby, gdyby tak obok "Błyskawicy", przy nabrzeżu u Skweru Kościuszki, stanął PIERWSZY ORZEŁ!!! Też zasłużył.
Edytowany przez Stary_Wraq dnia 05-01-2010 14:58
Pamiętajmy, że "Belfast" wpadł na jedna z tych min, które potem mogły czekać i na "Orła" na jego trasie z własnej bazy. Tym bardziej warto pamiętać o jego wojennym "większym bracie".
Edytowany przez ted dnia 27-11-2009 22:19
Wydaje się z drugiej strony, że gdyby nasz ORZEŁ wpadł na jedną z min w rodzaju tej, z jaką miała "przyjemność" Fast Belle, to eksplozja rozniosłaby Go w strzępy. Fast Belle nie jest bynajmniej ułomkiem, a wybuch "minki" prawie przetrącił jej stępkę (i złamał kadłub [?]).
Wydaje się także, że chyba należy trochę zmienić obszar naszego zainteresowania - z min na coś innego (wypadek, zatopienie omyłkowe), albo jeszcze raz i gruntownie przeszukać miejsca znane. Dotąd nie natrafiono na dosłownie żaden ślad Okrętu, a przecież w przyrodzie nic nie ginie. Cóż to musiałaby być za mina, której wybuch praktycznie unicestwiłby spory przecież okręt!! Czy w historii wojen zdarzyło się kiedykolwiek coś takiego???
Fakt, że sześć czy siedem innych przyczyn zatopienia "Orła" jest równie prawdopodobne jak niebezpieczeństwo minowe. Jeśli jednak sprawdza się coś krok po kroku...to dobrze by było wykluczyć z zagadki zaginięcia okrętu najgorszą minową "zarazę" M. Północnego z tamtego czasu, a do tego daleko.
Miny magnetyczne były groźne i dla dużych i małych jednostek, bo podobnie jak torpedy z zapalnikiem magnetycznym - przetrącały stępki lub łamały kadłuby na pół (gdy działały dobrze).
Jesli kiedyś poszukiwaniami wyeliminuje się najbardziej podejrzane rejony - może wyjść na twoje Wraqu. Ważne by dla dobra sprawy -wyjaśnienia zagadki.
Edytowany przez ted dnia 03-12-2009 19:23
Z tymi minami to jest tak, że kilka [więcej niż 1] zwykłych min kontaktowych mogło roznieść kadłub naszego Orła w drobny mak, zwłaszcza, jeśli po wybuch/u (-ach) nastąpiła eksplozja głowic zabranych torped. Z tego, co już wiem, nie jest możliwe, żeby potraktowany miną lub minami okręcik całkowicie "wyparował", to jest żeby nie zostało śladu z jego kadłuba. Jeśli zatem okręt zginął na minie/minach, to na dnie MUSZĄ być jakieś jego pozostałości.
Aha - ja wcale nie chcę, żeby "wyszło na moje" z tą katastrofą, czy z tym zatonięciem z nieznanych przyczyn w drodze "tam". Podrzucam tylko kolejną możliwość do już istniejących i naprawdę odetchnę z ulgą, gdy trochę wiekowa tajemnica Orła zostanie wreszcie wyjaśniona. Załoga walczyła, wypełniła swój obowiązek wobec Polski i wobec nas, więc wszyscy jesteśmy coś winni Komandorowi G. i wszystkim Jego Podwładnym.
Edytowany przez Stary_Wraq dnia 05-01-2010 14:50