Bismarck
|
Bergen |
Dodano 27-05-2009 11:48
|

Chorąży marynarki

Posty: 146
Dołączył: 18/03/2005 07:02
|
27-V , 68 lat temu poszedł na dno Bismarck. Samozatopiony przez swoją załogę?
Czy miał szansę na ratunek? |
|
|
|
pawelciol |
Dodano 27-05-2009 13:55
|

Podporucznik marynarki

Posty: 236
Dołączył: 13/02/2009 20:04
|
Przynajmniej samozatopiony a nie zatopiony przez angoli.
Co do szansy ratunku - tak jeżeli by odrazu po "Hoodzie" zatopili "PoW" a "PE" potraktował "Suffolka" i skierowali się do Norwegii - raczej by przetrwali. Zresztą w zatopieniu "BISMARCKA" i później "SCHARNCHORSTA" jest coś takiego poruszajacego , może liczba ocalałych , może okoliczności zatopienia. "GLORIA VICTIS" jakby powiedziała Eliza Orzeszkowa... |
|
|
|
ted |
Dodano 27-05-2009 16:01
|

Porucznik marynarki

Posty: 455
Dołączył: 03/02/2009 17:52
|
Tej nocy w której ORP "Piorun" walczył z "Bismarckiem", z jego pokładu w świetle pocisków oświetlających zauważono dym (prawdopodobnie z Diesli U-boota), a wcześniej jednostkę pokazał radar, którego niedoskonałym wskazaniom jeszcze nie zawsze ufano. U-boot mógł się szybko zanurzyć.
Ten sam podejrzany dymek zobaczył następnego dnia HMS "Dorsetshire" i odpłynął z konieczności od ratowanych rozbitków z "Bismarcka". |
|
|
|
pawelciol |
Dodano 27-05-2009 16:08
|

Podporucznik marynarki

Posty: 236
Dołączył: 13/02/2009 20:04
|
Ciekawe nie znałem tego - może to był "U-556" Wolfharta - nieuzbrojony a raczej już bez torped |
|
|
|
ted |
Dodano 27-05-2009 22:26
|

Porucznik marynarki

Posty: 455
Dołączył: 03/02/2009 17:52
|
Dym razem z sygnalistą w świetle świateł widział sam komandor Pławski i wspomina o tym w książce "Fala za falą..."
Edytowany przez ted dnia 27-05-2009 22:27
|
|
|
|
Bergen |
Dodano 28-05-2009 05:14
|

Chorąży marynarki

Posty: 146
Dołączył: 18/03/2005 07:02
|
Podobno rozważano możliwość holowania Bismarcka przez U-556, kurs pancernika miałbyć korygowany przez okręt podwodny. Gdyby mieli dzień więcej? Może udałoby się odstrzelić uszkodzony ster? |
|
|
|
ted |
Dodano 28-05-2009 10:10
|

Porucznik marynarki

Posty: 455
Dołączył: 03/02/2009 17:52
|
Jak mały okręt podwodny mógłby dać radę holować takiego kolosa? Już prędzej zrobiłby to "Prinz Eugen", gdyby go nie odwołano. Może i lepiej dla krążownika, że nie pozostał przy swoim flagowcu, bo podzieliłby jego los. A małego U-556 musieliby chyba "przywiązać" do "Bismarcka, by posłużyłby im jakoś swoim sterem, co oczywiście było niemożliwe. W tamtych warunkach pogodowych i przy ogromnej fali niesterowny pancernik mógł jeszcze łatwo "skasować" okręt podwodny i zatopić go.
Edytowany przez ted dnia 28-05-2009 10:13
|
|
|
|
ted |
Dodano 28-05-2009 10:23
|

Porucznik marynarki

Posty: 455
Dołączył: 03/02/2009 17:52
|
Dość ciekawa historia dotyczy ... czarnego kota z "Bismarcka", którego uratowano wraz ze 115 ludźmi z okrętu. Kota Oscara uznano za morskiego Jonasza - prócz "Bismarcka" zatonęły pod nim lotniskowiec "Ark Royal" i niszczyciel "Cossack", gdyż to na te okręty kota wraz z niektórymi rozbitkami przenoszono. Rozzłoszczeni przesądni marynarze od razu dali kotu eksmisję i zakończyli jego morskie podróże, oddając pod opiekę kapitanatowi w Gibraltarze. Kot pożył tam jeszcze do 1955 r.
Edytowany przez ted dnia 28-05-2009 10:26
|
|
|
|
Ambreliser |
Dodano 28-05-2009 11:03
|

Chorąży marynarki

Posty: 144
Dołączył: 17/07/2008 20:07
|
Dzielny kotek !
Oder, es war eine kleine, brave Katze!
Na szczęście przeżył... |
|
|
|
pawelciol |
Dodano 28-05-2009 14:25
|

Podporucznik marynarki

Posty: 236
Dołączył: 13/02/2009 20:04
|
Co do holowania "BISMARCKA" przez "U-556" to jest o tym w "PANCERNIKU BISMARCK" B.F.von MULLENHEIMA-RECHBERGA , którą otrzymałem dzięki koledze WRAQ-owi.
Co do tego to miano kilka pomyslów :
-1 Holowanie U-Boota w celu ustabilizowania kursu.
-2 Holowanie kotwicy na pływakach...jeszcze gorsze...
Edytowany przez pawelciol dnia 28-05-2009 14:25
|
|
|
|
Stary Dziad |
Dodano 28-05-2009 16:07
|

Podporucznik marynarki

Posty: 183
Dołączył: 03/03/2005 20:46
|
Po necie pętają się zdjęcia Oscara...
Co do jego historii zastanawiam się czy ten przesąd o czarnym kocie znany w naszym kraju nie pochodzi właśnie z czasów Oscara... ...bo pechowa trzynastka na bank pochodzi z bitwy pod May i pechowego suba K-13...
Edytowany przez Stary Dziad dnia 28-05-2009 16:08
|
|
|
|
Bergen |
Dodano 28-05-2009 19:16
|

Chorąży marynarki

Posty: 146
Dołączył: 18/03/2005 07:02
|
Tak myślałem..
Każda próba uratowania okrętu jest godna uwagi, stąd jedni z wielu, którzy dostali takie pytanie na egzaminie - zdali ten egzamin... |
|
|
|
Bergen |
Dodano 28-05-2009 19:26
|

Chorąży marynarki

Posty: 146
Dołączył: 18/03/2005 07:02
|
Szkoda pancernika..
Samo zachowanie się adm.Lutjesa po otrzymaniu radiogramu z Rzeszy, wskazuje już na fakt iż w niedługim czasie należy okręt przygotować do samozatopienia...
Ohlers - papa : wiedział jak "TO" zrobić..
......... |
|
|
|
Stary_Wraq |
Dodano 01-06-2009 13:48
|

Kapitan marynarki

Posty: 620
Dołączył: 05/02/2005 10:23
|
Papa Ohlers nazywał się właściwie Hans Oels (nie wiem, czy pisany przez 'umlaut'), był zastępcą dowódcy okrętu i to na nim w razie "W" spoczywał obowiązek zatopienia pancernika (żeby nie wpadł w ręce wroga??).
A pamiętacie to:
Wernitz... OHLERS... Luebow... Fahrenwirst! [...] To jest Gruppenfuehrer Wolf.
Z innej beczki: zauważcie, jak w jednej z książek pana Daviesa (chyba w "Europie"?) tłumacz lub tłumacze pokiełbasili sposób zatopienia naszego "B." pisząc, iż dokonały tego jakoby... okręty podwodne (hi, hi...). W oryginale występuje tam słowo "pack", co może się kojarzyć ze stadem Ubootów (wolf pack!), ale z tego, co pamiętam, mówi się tam również o jakiejś "reszcie" tego "packa", co już wskazuje na resztę sił alianckich. O okrętach podwodnych walczących jakoby z "Bismarckiem" nic mi nie wiadomo.
Ciekawe, że winą za utratę "Bismarcka" można spokojnie obciążyć jego własne dowództwo floty, Kierownictwo Wojny Morskiej, czy jak to się tam nazywało, bowiem to "coś" postawiło przed dowództwem zespołu zadanie wojowania z żeglugą handlową ["Handelskrieg"], zdaje się, nie pozwalając na przerwanie operacji i powrót do bazy po zniszczeniu "Hooda".
Pan admirał Luetjens (dowódca zespołu), jeśli nie zginął w akcji, to zapewne zastrzelił się, widząc beznadziejność sytuacji (??); przed wyjściem wspomniany admirał poszedł był tu i tam "pożegnać się", i stwierdził, że "już nie wróci".
Patron najsławniejszego (dla mnie) okrętu liniowego świata był... przeciwnikiem szukania przez Niemcy przyszłości na morzu, a książka pana barona von Muellenheima ratuje w moich prywatnych oczach honor Wydawnictwa, które przygotowało jej polską wersję.
Edytowany przez Stary_Wraq dnia 02-06-2009 12:29
|
|
|
|
ted |
Dodano 02-06-2009 09:48
|

Porucznik marynarki

Posty: 455
Dołączył: 03/02/2009 17:52
|
Admirał Luetjens chyba nie chciał podzielić losu admirała Marschalla, odwołanego z dowództwa po norweskiej operacji "Juno", dlatego nie zdecydował się przerwać operacji "Bismarcka" wbrew zdrowemu rozsądkowi. Operacje pancerników przeciw konwojom powodowały pewien pozytywny dla Niemców efekt - ruch konwojowy na Atlantyku wstrzymywano, powodując dotkliwe kurczenie się zapasów w Anglii. Niektórzy uważali, że to było bardziej dotkliwe niż utrata kilku czy nawet kilkunastu statków.
Oczywiście - zwycięstwo nad "Hoodem" Niemcy mogli wykorzystać znakomicie propagandowo, gdyby niemiecki zespół zawrócił i admirał Luetjens chyba niepotrzebnie obawiał się o utratę swej pozycji jako dowódca floty. Poza tym przekonał się, jak bardzo poprawiły się możliwości wykorzystania radaru przez Anglików (przez dobre radary na krążownikach brytyjskich długo nie mógł zgubić "ogona"), miał uszkodzony na tyle poważnie 3 trafieniami okręt (w kotłownie i zbiorniki paliwa), że miał dodatkowy istotny powód, by operację przerwać. Mógł to zresztą łatwo przeprowadzić, bo uszkodzony "Prince of Wales" z niesprawną artylerią i krążowniki brytyjskie nie dałyby rady zatrzymać go, gdyby zawrócił ku Norwegii.
Edytowany przez ted dnia 02-06-2009 16:15
|
|
|
|
Bergen |
Dodano 02-06-2009 10:14
|

Chorąży marynarki

Posty: 146
Dołączył: 18/03/2005 07:02
|
Może Luetjens dostał sugestie albo nawet rozkazy dotyczące jego powrotu do Brestu? Łatwiej wyjść z Brestu na Atlantyk niż z Rzeszy, pozatym Prinz Eugen miał kontynuować operację, należało najpierw zgubić "ogony".. |
|
|
|
Stary_Wraq |
Dodano 02-06-2009 12:21
|

Kapitan marynarki

Posty: 620
Dołączył: 05/02/2005 10:23
|
Pan M. Skwiot zrobił niezłą rzecz: w pierwszej wersji swojego "Rheinuebung" zreprodukował rekonstrukcje stron dziennika zdarzeń bojowych (?) "Bismarcka". Jeszcze do tego wrócę [dostaniecie te strony przełożone!].
Co do powrotu "Bismarcka" do Francji, to w St. Nazaire był (jeszcze jest??) sławny dok "Normandie", czyli miejsce gdzie można byłoby ewentualnie wyremontować pancernik.
Co do kotka Oskara - ja spotkałem tego kiciusia u pana Piekałkiewicza (Wojna na morzu). Jest też, a jakże, w Sieci (wśród sławnych kotów)...
Zarówno "Bismarck", jak i starszy odeń a mniejszy "Scharnhorst" miały w sobie to "coś"...
Edytowany przez Stary_Wraq dnia 02-06-2009 12:27
|
|
|
|
Bergen |
Dodano 02-06-2009 13:01
|

Chorąży marynarki

Posty: 146
Dołączył: 18/03/2005 07:02
|
Zapewne gdyby Bismarck dotarł do Brestu to Anglicy zapewne poszukiwaliby Prinz Eugena, zresztą zemsta za Hooda dopadłaby Bismarcka we Francji - zmasowane ataki lotnicze.. |
|
|
|
Ambreliser |
Dodano 02-06-2009 21:48
|

Chorąży marynarki

Posty: 144
Dołączył: 17/07/2008 20:07
|
Ludzi szkoda, zarówno tych po jednej jak i po drugiej stronie...
A na śmierć w lodowatej wodzie, w płomieniach lub z ran należałoby posyłać polityków odpowiedzialnych za takie wydarzenia... |
|
|
|
Stary_Wraq |
Dodano 12-06-2009 09:12
|

Kapitan marynarki

Posty: 620
Dołączył: 05/02/2005 10:23
|
Moje pierwsze zetknięcie z BISMARCKiem to była książeczka pana Biskupskiego - "Na kursie BISMARCK!". Pamiętam, że żałowałem bardzo zatopionego HOODa i strasznie podobała mi się załoga PIORUNa.
Dzisiaj BISMARCK jest dla mnie najsławniejszym pancernikiem w historii (to znaczy - ilekroć pomyślę o pancernikach, jako klasie - to pierwsza nazwa, jaka staje przed oczami, to BISMARCK właśnie). |
|
|