Myślę, że rok 2010 zbliża nas do znalezienia "Orła". Publikacje o "Orle" sprawiają, że temat jest "żywy", a ekspedycja "Heweliusza" z lata 2010, choć nie znalazła "Orła", to daje nadzieję, że ostatnią nie będzie.
Czy można coś przyspieszyć w poszukiwaniach wraku? Zastanawiałem się zwłaszcza nad hipotezą p. Kawy dotyczącą ataku "Hudsona" na okręt podwodny w dniu 3 VI 1940 r. (patrz www.orzelsearch.com). Zwłaszcza moją uwagę obecnie przykuwa informacja zawarta na końcu "Brakującego Raportu". Chodzi mi o to, że według niej p. Kawa posiada konkretne pozycje dwóch niezidentyfikowanych wraków, prawdopodobnie blisko miejsca, gdzie miał miejsce atak lotniczy.
Ci, którzy chcieliby, aby w następnych poszukiwaniach zainteresować się właśnie tym rejonem, może wcale nie będą musieli "gryźć palców" - by "Heweliusz" czy statek podobny do "Imora" popłynął właśnie tam. Metoda przeszukiwania znacznego obszaru kosztownymi sonarami o większym zasięgu zawsze wymaga czasu na przygotowanie sprzętu i zgromadzenie śródków. Ale sprawdzenie konkretnych wraków, których pozycje już się zna - nie wymaga chyba takiego zachodu.
Skoro ekspedycja naszych płetwonurków badająca minionego lata wrak "Groma" koło Narwiku - potrafiła własnym sprzętem sonarowym zlokalizować wrak (Norwegowie znali tylko pozycję przybliżoną, a "nasi" zlokalizowali niszczyciel kilkaset metrów dalej, niż się oficjalnie uważało), to przynajmniej tożsamość owych dwóch wraków, o których p. Kawa pisze można by było sprawdzić w podobny sposób, jeśli głębokości tych miejsc nie przekraczają stu metrów (na tyle schodzono do "Groma" ). Trzeba by jednak znaleźć chętnych do tego zadania płetwonurków. Może taka mini-wyprawa byłaby znacznie mniej kosztowna? Coś przynajmniej w tym miejscu by "ruszyło".
Edytowany przez ted dnia 07-12-2010 18:24
Mówiąc raczej ostro - to nasze Państwo i jego siły morskie trochę zmarudziły z tym szukaniem Okrętu.
Historia z GROMem w wodach Rombaksfiordu pozwala przypuszczać, że Wrak ORŁA, albo to, co z niego pozostało - jest jeszcze w całkiem dobrym stanie, o ile Okręt nie został unicestwiony w jakiejś gigantycznej eksplozji. GROM zatonął mniej więcej w tym samym czasie...
Myślę że troszkę inaczej trzeba było by się za to zabrać... Trzeba by założyć stowarzyszenie (aby miało formę prawną), mieć statut itp... Założyć konto na które mogłyby wpływać datki od miłośników i sponsorów z których oczywiście trzeba by się rozliczać... Mając osobowość prawną można rozmawiać z różnymi firmami, organizacjami, urzędami itp... Można pisać listy do ministerstwa obrony, nawet do prezydenta... Kilku zapaleńców, prywatnych osób, nie ma takiej siły przebicia... coś o tym wiem bo sam pracuje w urzędzie i wiem jak to wygląda w praktyce... Bycie osobą prawną ułatwia rozmowy w instytucjach państwowych, a to znowu może pomóc w dostępie do różnych materiałów w archiwach.
Mając stowarzyszenie, fundusze i wiedzę można zabierać się za poszukiwania Edytowany przez AntyUser dnia 15-12-2010 14:33
AntyUser napisał/a:
Trzeba by założyć stowarzyszenie (aby miało formę prawną), mieć statut itp...
Pewnie imasz racje ale jest wiele ale:
1. Już kiedyś było założone stowarzyszenie przyjaciół ORP ORZEŁ. Założył je ten sam Marek Nowak który był pomysłodawca tej strony i od lat wielu poszukiwał naszego okrętu. Nie będę się rozpisywał co i jak, tylko napiszę że po około 1,5 roku doszło do rozłamu w stowarzyszeniu. Grupa starych podwodniaków pod wodzą pana Wojcieszonka nić nie robiła w sprawie poszukiwań. było kilku którzy chcieli coś robić ale a tym się skończyło.
No i z powodu braku chętnych aby należeć do martwego stowarzyszenia, zostało ono rozwiązane.
2. Drugim powodem była kwestia składek. Znam to z autopsji tu na stronie. Strona istnieje. Serwer trzeba opłacić. Chciało by się zmienić coś w grafice. To wszystko kosztuje. A na rzecz strony czy jakichkolwiek datków nie można się doprosić złamanego grosza. I tak samo było w przypadku stowarzyszenia. Wszyscy chcieli aby było zrobione za nic, ale jak co do czego dochodziło to nikt nic nie dawał od siebie. Taka jest nasza Polska mentalność.
No można by się jeszcze długo rozpisywać na temat tego co i jak. Najważniejsze było by znaleźć osoby które by chciały robić i by robiły, a do tego grupę ludzi która by im w tym pomogła.
He he he nie musisz się rozpisywać, bo znam polskie realia Ale wiem jak to wygląda jak jedna prywatna osoba chce coś załatwić w urzędzie Jest jeszcze jedna rzecz którą można zrobić, jeszcze bardziej nierealna od stowarzyszenia... Zainteresować Orłem jakiegoś businessmana... Nakręcić go aby wyłożył kasę na poszukiwania, później na wydobycie, na stworzenie muzeum Orła, i liczyć, że kiedyś dochody z biletów zwrócą mu poniesione koszty... Niestety wszystko kręci się wokół pieniędzy... Może byłoby i łatwiej gdyby Orzeł był puszczany przez TV co miesiąc, wtedy byłby ikoną jak Rudy i może ktoś pomyślałby o jego odnalezieniu... Niestety raczej się na to nie zapowiada...
Trochę brutalniej mówiąc - to wydaje mi się, że wciąż nie potrafimy, jako kraj, a może i nie chcemy (??) doprowadzić sprawy do końca i z uporem godnym lepszej sprawy unikamy poszukania Wraku tam, gdzie on MOŻE BYĆ!