Ostatnio powstały film "Orzeł-ostatni patrol" oczywiście nie przedstawia dokładnej prawdy o ostatnim patrolu ORŁA. Ale tym, co dopiero zaczynają się interesować szerzej jego losami należy przypomnieć, co dotąd wiadomo po wieloletnich poszukiwaniach wraku, zwłaszcza od 2008 r.
Brak komunikacji radiowej z Orłem od samego początku nasuwał przypuszczenie, że nasz okręt spotkało coś złego już w początkowym etapie patrolu. Bo nie kontynuuje się działań z niesprawną radiostacją, skoro może dojść do zmian rozkazów i "przenosin" w inne sektory, co miało mieć miejsce i w trakcie tego siódmego patrolu. Poszukiwania wraku dotąd wykluczyły sporą liczbę hipotez. Nie odnaleziono ORŁA ani na niemieckich polach minowych, przez które mógł przechodzić w końcowym etapie patrolu, ani na obszarze sektorów A 1 i A3, ani w rejonie ataku brytyjskiego Hudsona na obiekt uznany za okręt podwodny (zdarzenie z 3 czerwca 1940 r., rozpowszechnione przez p. Tomasza Kawę). I tak będzie, jeśli ORZEŁ zatonął na minie lub w wyniku wypadku ZANIM osiągnął sektor A 3, a moim zdaniem to obecnie najbardziej prawdopodobne.
W teorii o ataku Hudsona od początku było kilka słabych punktów, na które nie zwracano uwagi wystarczająco. Przede wszystkim to mógł być atak na "nonsub-target", czyli obiekt przypominający okręt podwodny. Pechowo czerwiec 1940 r. to jeszcze nie był okres, gdy w trakcie ataku wykonywano zdjęcia, pozwalające zweryfikować, co faktycznie bombardowano i ostrzeliwano. Gdy nad Atlantykiem latał już nasz Dywizjon 304. już posługiwano się narzędziami weryfikacyjnymi podobnego typu (to był rok 1942). Co mi nie pasuje zasadniczo w raporcie brytyjskiego lotnika z ataku 3 czerwca 1940 r.?
1. Obiekt atakowany stał nieruchomo i nie było kilwateru (śladu przemieszczania się). To może potwierdzać, że obiekt nie był faktycznie okrętem podwodnym, mimo opisów i rysunku, jakie podekscytowani atakiem lotnicy stworzyli. Nasi lotnicy też tworzyli podobne, a zdarzało się, że zrobione zdjęcia ujawniały faktyczny atak...na morskie zwierzę.
Czy to możliwe, by nasz (i jakikolwiek) okręt podwodny (przy założeniu że coś na nim wymagało napraw), stał nieruchomo rankiem lub w ogóle w świetle dnia? Załoga ORŁA i jej dowódca - kpt. Jan Grudziński byli zbyt doświadczonymi marynarzami, by coś podobnego zrobić. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wystawiałby nieruchomego okrętu na cel dla samolotów, okrętów nawodnych i podwodnych wroga. To moim zdaniem wykluczone. Dla przewentylowania wnętrza wynurzyć się mogli w ciemnościach nocnych, ale za dnia na pewno nie- bo to byłoby samobójstwo. Koncepcja, że okręt atakowany przez Hudsona miał jednocześnie niesprawne oba Diesle i jednocześnie radiostację - była mocno "naciągana" od samego początku. Analizuję (pisząc książki) szereg przypadków z okrętami podwodnymi z wojny na Atlantyku, Pacyfiku i innych akwenów i nie jestem w stanie "z marszu" podać podobnego przypadku wojennego (okrętu w takich tarapatach), bo byłby on niezmiernie rzadki. Nawet w takiej sytuacji okręt podwodny nie jest w sytuacji całkiem bez wyjścia, bo w słynnym filmie Das Boot (o losach U 96) załoga serio mówi o użyciu żagli na wypadek, gdyby skończyło im się paliwo zanim dotrą do bazy. I znam przypadki ich używania przez okręty podwodne jeszcze w I wojnie światowej. To możliwe, pod warunkiem, że na morzu nie ma absolutnej ciszy i jest wiatr. I nie trzeba wynurzać okrętu, by reperować Diesle, gdy taka konieczność zaistnieje. Tak więc okręt przy podobnych problemach starałby się wrócić do bazy poruszając się nocą, a nie wynurzając się za dnia!
2. Gdyby Brytyjczycy rzeczywiście napotkali okręt podwodny, ten wystrzeliłby znaki rozpoznawcze. W trakcie szóstego patrolu załoga ORŁA strzelała rakiety rozpoznawcze natychmiast w kierunku nadlatującego samolotu niemieckiego (mniejsza z tym, czy w celu zdezorientowania go, czy dlatego, że go nie rozpoznali od razu). Ale na pewno nie zaniedbaliby takiej samej sygnalizacji, gdyby to byli faktycznie oni...
Do okoliczności zaginięcia naszego ORŁA i holenderskiego okrętu podwodnego O 13 wyjątkowo pasowały także losy brytyjskiego okrętu podwodnego HMS Swordfish. Ten okręt opuścił Portsmouth 7 listopada 1940 r. z rozkazem udania się pod Brest. Szybko przepadł tak jak nasz ORZEŁ. Kontaktu radiowego z nim nie było od pierwszego dnia (znajome, prawda?). To, że okręt został zatopiony, wiedziano już na pewno po 15 listopada, gdy nie wysłał umówionych sygnałów dotyczących powrotu. Ale nikt latami nie wiedział, czy wpakował się na jakieś niemieckie pole minowe, czy zatopiły go wrogie okręty lub samoloty. Losy Swordfisha wyjaśniono dopiero w lipcu 1983 r. gdy odkryto jego wrak koło wyspy Wight. Okazało się, że wpakował się na minę już PIERWSZEGO dnia rejsu, tak więc nie upłynął zbyt daleko od własnej bazy! A przypominam, że Orzeł wyruszył na patrol 23 maja w porze nocnej! A do świtu było tych kilka godzin rejsu, w trakcie których miny trudno było dostrzec...
Na razie nie ma dowodów udokumentowanych, że Orła w trakcie patrolu zaatakował jakiś okręt przeciwnika lub samolot i nikt takich niezbitych dowodów nie przedstawił. A odnaleziony dokument o ataku Hudsona ma tę wadę, że nie stwierdzi się na pewno (analizując go), co naprawdę atakowali. Bo nawet to, że po ataku pisali o dużej plamie ropy na wodzie (jak w raportach większość "bohaterów" ataków lotniczych pisze) jeszcze nie przesądza o tym, czy tak było naprawdę. Nawet na okrętach nawodnych walczących ze sobą (choćby w bitwie jutlandzkiej z I wś. i wielu innych) bywało, że obserwatorzy "widzieli", jak wrogi okręt z którym walczą rzekomo tonie, a potem to się okazywało "pobożnym" życzeniem. Takie przykłady (relacje uczestników zdarzeń wojennych) zacytował niejeden raz już dawno np. Z. Flisowski.
Tomasz Kawa cytował też w przeszłości znalezioną w archiwach analizę sytuacyjną wykonaną przez przedstawicieli niemieckiego B-Dienst, gdy przechwycili depesze do ORŁA i sądzili, że wraca do bazy z sektora A 1. To była ich interpretacja i o tyle mylna, że najwyraźniej bazowała na rozszyfrowanej tylko części depeszy. A wiadomo, że tak naprawdę z sektora A 1 Orzeł dostał rozkaz przemieszczenia się na północ i wschód. Ale nie kwitował odbioru tych rozkazów i przypuszczenia, że sam może coś wysyłał (a Niemcy to przechwycili)ł, to już strefa niepotwierdzonych jak dotąd domysłów. Ja uważam, że Niemcy analizowali tylko to, co wysyłano do NIEGO, bo nasz okręt dawno mógł być zatopiony.
Niestety, nastał taki czas (przez wojnę na Ukrainie), że na kolejny etap poszukiwań ORŁA przyjdzie poczekać zapewne dłużej...
Edytowany przez ted dnia 18-10-2022 22:47