Zastanawiałem się niedawno, czy obszarem niezbadanego dotąd pola minowego nr 17 nie powinni się zainteresować także Holendrzy? Kiedyś podejrzewano, że oba okręty - nasz i holenderski - mogły zatonąć na tym samym polu minowym. Dziś wiadomo, że na polach 16a i 16b żaden z nich nie zatonął. Ale pola nr 17 nikt nie sprawdzał.
Hydrograf pisał w innym poście, że "nieważne kto, byle ktoś kiedyś znalazł ORŁA". I ja się z tym zgadzam.
I jest między obydwoma stronami (polską i holenderską) współpraca - przynajmniej po wyprawach dość szybko dotąd było wiadomo - jaki obszar był badany. I na pewno gdybyśmy my trafili na okręt holenderski - przekazalibyśmy tę wiadomość im, a oni o "Orle" nam.
Na obszarze ataku Hudsona "O-13" raczej nie powinien się odnaleźć, ale jego ostatni patrol przynajmniej w etapie powrotnym mógł wieść przez rejony niemieckich pól minowych, bo miał powracać do bazy mijając zmierzający w przeciwną stronę ORP "Wilk" o przynajmniej kilkanaście mil na północ (jeśli nie więcej). A czy trasa powrotna "O-13" nieco wcześniej nie mogła "zahaczać" o pole nr 17? Czy takie prawdopodobieństwo również nie istnieje jak to było rozpatrywane kiedyś w przypadku ORŁA?
Wykazujemy na razie większą aktywność i determinację - co widać po ilości wypraw i zbadanego obszaru. Ale wyeliminowane któregoś z ważnych obszarów szybciej i z pomocą także innej strony - przydałoby się również, w przypadku, gdyby poszukiwania tegoroczne się nie powiodły, z czym także liczyć się należy. A jeśli nasza ekipa "Orła" odnajdzie teraz, to Holendrzy swojej zaginionej jednostki nadal będą szukać, a na pomoc i wskazówki także zasługują.
Hydrografa i mnie najbardziej interesuje wyjaśnienie zagadki, mniej rozgłos i sława. Zdaję sobie sprawę, że chyba jednak nie do końca (z ewentualności natrafienia na wrak ORŁA przez ekipę innego kraju) byłby ucieszony każdy "nasz" odkrywca, który chce ORŁA koniecznie odnaleźć pierwszy.
Edytowany przez ted dnia 01-05-2015 12:43
Na razie mogę tylko potwierdzić istnienie współpracy PL - NL. Obie strony realizują swoje cele, tj. my szukamy Orła, oni swojego O-13. Jednak wzajemnie i to niemal na bieżąco po każdym etapie prac poszukiwawczych następuje wymiana danych związana z przebadanym obszarem. Jeżeli, któraś ze stron natrafi w trakcie poszukiwań na wrak będący przedmiotem zainteresowania strony drugiej to najpierw nastąpi poinformowanie (bez udziału mediów) tejże, tak, aby niejako pierwszeństwo "ostatecznego" sprawdzenia danego wraku przypadło przynajmniej wspólnemu zespołowi PL+NL. Decyzja o ujawnieniu ewentualnej pozycji i przedstawieniu szczegółów dot. samego wraku podejmie strona państwa, do którego należał okręt. Taki model działania został zresztą zastosowany w odniesieniu do J-6. Podobnie sprawa będzie realizowana w przypadku natrafienia na wrak Orła przez stronę duńską, brytyjską i norweską.
Ted - masz rację, dla mnie i dla wielu innych osób, liczy się tylko ostateczne potwierdzenie pozycji Orła. Sprawą drugorzędną jest to, która ekipa i z którego państwa go odnajdzie. Mam nadzieję, że nastąpi to już wkrótce.
Nawiązując zaś do rejonu, o którym napisałeś - mamy także i w tym rejonie parę celów. Problemem jest jednak obszar poszukiwań, a mówiąc dokładniej jego wielkość. Nie da się niestety zbadać całości samych dostępnych pozycji w trakcie jednej czy dwóch wypraw. Stąd też musi nastąpić określenie pewnych priorytetów w zakresie miejsca realizacji prac poszukiwawczych. Moim zdaniem, co już wielokrotnie powtarzałem, trzeba działać systematycznie - sprawdzając obszar po obszarze. Wyjątkiem są sytuacje, w których uzyskuje się dane pomierzone przez osoby trzecie, z których to danych wynika duże prawdopodobieństwo występowania cech danego obiektu podwodnego z parametrami i cechami wraku ORP Orzeł. Skoro napisałem słowo "prawdopodobieństwo" to ktoś z czytelników może zapytać się o jego wartość: 50%, 75%, a może 95%? Nie jestem w stanie udzielić takiej odpowiedzi. Uważam jednak, że zrezygnowanie z potwierdzania takich sytuacji (miejsca, wraku) byłoby błędem. Takim samym błędem byłoby bazowanie wyłącznie na swoich, tj. polskich pracach poszukiwawczych. Obszar Morza Północnego, ograniczony nawet tylko do rejonów pól minowych i ataku Hudsona jest i tak wystarczająco duży dla jednego państwa nawet wtedy, gdy będą dwie lub trzy ekipy narodowe. Trochę liczę na szczęście, bo bez tego elementu sprawa może się przedłużyć. Oczywiście szczęście musi być uzupełnione wiedzą, sprzętem i umiejętnościami osób nie tylko realizujących poszukiwania. Ważne jest także przygotowanie odpowiedniej "bazy wiedzy". Ten element jest zaś cały czas tworzony i rozwijany mimo, że pozostaje w "głębokim cieniu".