Witam Szanowna Brać forum portalu WWW.ORZEL.ONE.PL
Jako że jest to mój pierwszy post na tym forum proszę z góry o pewną łaskawość w jego ocenie
Przechodząc do rzeczy:
RPogoda była dość pochmurna, ale morze obserwowane przez peryskop, nie było wzburzone, oczywiście jak na warunki jakie panują latem na Morzu Północnym. Właśnie zachodził zmierzch. Kapitan Marynarka Wojenna II Rzeczypospolitej Polskiej Jan Grudziński, oderwał oko od okularu peryskopu zszedł po drabince do pomieszczenia niżej i powiedział do obsady centrali łównej
- Pora się wynurzamy i naładować baterie. R11;
Porucznik pełniący role oficera wachtowego przyjął rozkaz, po czym zaczął wydawać odpowiednie komendy do marynarzy znajdujących się w centrali.
- Panie Poruczniku melduje że ster głębokości nie reaguje. - Odparł nieco niepewnym głosem starszy bosman obsługujący urządzenie sterowe, steru głębokości. -
Kapitan odwrócił się w jego kierunku., spojrzał na koło sterowe.
- Proszę spróbować jeszcze raz. -
Bosmanowi zaparł się, poprawił chwyt i ponownie spróbował przekręcić koło sterowe, pomimo sporego wysiłku jaki w to włożonego, nie udało się poruszyć steru nawet o centymetr.
- Proszę pomóc bosmanowi. - Kapitan zwrócił się do marynarza siedzącego przy kole steru kierunku. -
Mimo iż obaj mężczyźni starali się ze wszystkich sił, koło dalej pozostało nieruchome.
-Maszyny stop, Wynurzymy się powoli i zobaczmy co się da z tym zrobić. - Grudziński Rzucił w stronę oficera wachtowego całkowicie spokojnym głosem. R11;
Porucznik bez zwłoki zakrzyknął.
- Maszyny stop, szasować zbiorniki, powoli. -
- Tak jest. - Odparł podchorąży stający przy konsoli zbiorników balastowych.
Przez dłuższą chwile dało się słyszeć odgłos, sprężonego powietrza wypychającego wodę ze zbiorników balastowych, okręt równomiernie parł ku górze zmierzając na powierzchnie, wytracając przy tym prędkość poziomą. Nagle do odgłosu wdmuchiwanego powietrza dołączył nowy dźwięk.
- PIERWSZY I DRÓGI ZBIORNIK NAPEŁNIJĄ SIĘ! - Wrzasnął przerażony podchorąży. - PRZECIEŻ TO NIE MOŻLIWE! -
Wskaźniki jednak były nieubłagane i dalej pokazywały zwiększający się poziom wody w pierwszym i drugim zbiorniku balastowym.
- TO ODPOWIETRZNIKI, ONE SĄ OTWARTE! - Wykrzyknął na całe gardło podchorąży.
Zanim jednak zdążył zarazić paniką resztę załogi, interweniował Kapitan Grudziński rozkazując nadal opanowanym tonem.
-Szasować resztę zbiorników, NATYCHMIAST. Zachować spokój. -
Pomogło podoficer zajął się swoim zadaniem, i pootwierał odpowiednie zawory.
- Jak tylko się wynurzymy, opuszczamy okręt. Jak głębokość? - Zapytał dowódca patrząc na porucznika.
- Sześć metrów Panie Kapitanie, ale mamy przegłębienie na dziób.- Głos porucznik stawał się coraz bardziej nerwowy. - Pięć metrów, przegłębienie rosie. CZTERY METRY, JUŻ BLISKO- w głosie oficera dało się słyszeć nadzieje.
-Maszyny cała wstecz. - Zarządził Kapitan.
Polecanie natychmiast zostało wykonane.
- Pięć metrów, Sześć, Siedem. - Ton głosu porucznika zaczął zmieniać barwę.- OPADAMY CORAZ SZYBCIEJ PANIE KAPITANIE MY TONIEMY!
- Spokojnie Poruczniku. R11; Przypomniał Kapitan
Śruby obracały się coraz szybciej, a jako że rufa był podniesiona ku górze, zaczęły wyciągać okręt na powierzchnie. W miedzy czasie większość załogi zdążyła zebrać się wokół, drabinki prowadzącej do włazu, zajmując prawie całą przestrzeń centrali pomocniczej. Nastrój wśród marynarzy zbliżony był do paniki a jedynym co powstrzymywało jej wybuch był spokój i opanowanie bijące od kapitana.
-Sześć, PIĘĆ, WYCHODZIMY, po raz kolejny w glosie porucznika zaiskrzyła zapłonęła iskierka nadziej, która jednak bardzo szybko zgasła. - przegłębienie pięć stopni sześć, siedem, głębokość dziesięć, przegłębienie jedenaście. R11; głos porucznika zamarł - Głębokość rośnie. R11; dodał już prawie szeptem.
- BORZE NIC NAS JUŻ NIE URATUJE R11; nie wytrzymał któryś z marynarzy zgromadzony w centrali
Kapitan także widział że to już koniec, popatrzył po twarzach swoich podwładnych, ojcowskim spojrzeniem pełnym żalu, następnie powiedział donośnym lecz nadal spokojnym głosem
- PANOWIE TO BYŁ ZASZCZYT Z WAMI SŁUŻYĆ - A potem już tylko pół szeptem. - Ojcze nasz któryś jest w niebieR30;
Chór głosów członków załogi zaczął mu wtórowaćR30;R1;
Oczywiście powyższy fragment, ukazujący ostatnie chwile okrętu O.R.P. Orzeł, jest fikcją literacką. Z książkiR30; no właśnie mojej
Spieszę uspokoić tych forumowiczy którym ołówki popękały już w rękach a z ust zaczęła toczyć się piana. Jestem obecnie w trakcje pisania książki, osadzonej w rialach drugiej wojny światowej, przebieg fabuły wymaga ode mnie zaznaczam przy tym iż jest to jedynie epizod, w ramach całości książki. Nie ukrywam przy tym, iż do tej pory nie byłem znawcą losów Polskich OP biorących udział w drugiej wojnie światowej, dlatego brakuje mi wiedzy żeby ustrzec się strasznych i karygodnych bledów. Nie jestem w stanie zgłębić tak dokładnie jak bym chciał, ogromu wiedz jaką musiałbym przyswoić żeby spojrzeć w miarę profesjonalnym okiem na, powyższy opis. Niestety nie mogę pozwolić sobie na zużycie takiej ilości czasu dla zachowania poprawności opisu dwóch stron maszynopisu mojej powstającej właśnie książki. Dlatego też proszę forumowiczów o pomoc.
Przeglądając forum doszedłem do wniosku że jest to najlepsze miejsce na zamieszczenie takiego postu, ze względu na wiedzie i dociekliwość forumowiczy.
Czy opis ten opis zatonięcia O.R.P. Orzeł zawiera dużo bledów ? Np. czy opis awarii odpowietrzników odpowiada rzeczywistości ? Czy nie jest nieprawidłowe rozmieszczenie członków załogi przy stanowiskach? Itd.
Parę wyjaśnień:
W powyższym opisie przyczyną zatonięcia Orał, jest awaria, a w zasadzie dwie awaria ( jest to mniej prawdopodobne ale nie niemożliwe ) zacięcie się steru głębokości, oraz samoczynne otwarcie odpowietrzników zbiorników balastowych.
Mój wybór padł na awaria jako przyczynę tragedii naszego OP, z bardzo prozaicznej przyczyny: Gdyby przyszłe badania pozwolił określić prawdziwy przebieg owych tragicznych wydarzeń, to zmiana jaką musiałbym wprowadzić w kolejnych wersjach książki byłaby relatywnie najprostsze. Dużo prościej jest dodać kolejne postacie, czyli na przekład: pilota Niemieckiego samolotu, czy kapitana okrętu podwodnego; niż je potem usuwać. Mina co prawda nie jest z literackiego punku widzenia zbyt trudna postacią (generalnie ani dialogów za bardzo nie lubi prowadzić, czy to po niemiecku czy angielsku, ani przemyśleń zbyt wiele nie ma ; ) i nie było by problemów z tym żeby ją dodać albo usunąć, lecz założenie iż to mina była przyczyną zatopienia Orała odebrało by opisowi większość dramatyzmu.
Starałem się nie używać nazwisk, poza kapitanem oczywiście, nie chcąc ewentualnie urazić krewnych marynarzy z Orła, przedstawiając ich zmarłego np.: dziadka, czy wujka; w nieodpowiednim świetle.
Proszę o pomoc, i z góry dziękuje za konstruktywna krytykę.
Bardzo ciekawy jestem całości, czy można zapytać o (przybliżony oczywista) termin ukazania się powieści? Od czasów komuny nie ukazuje się wiele książek, których akcja osadzona jest w realiach II wojny a szkoda. Życzę dużo weny twórczej! Co do fachowej oceny pozostawię to lepszym znawcom ode mnie, POWODZENIA!
P.S. w trakcie czytania tego fragmentu przyszła mi do głowy bolesna myśl - Orzeł mógł wytrzymać głębokość większą niż głębokość M. Północnego w niektórych rejonach. Ciężko o tym myśleć ale jeśli opadł na dno i nie mógł się podnieść... zgroza. Miejmy nadzieję, że wrak się znajdzie i tak nie było
Opis wręcz "bajeczny". Wydaje mi się jednak iż "ostatnie chwile" widziane "oczami załogi" byłyby zupełnie inne, diametralnie inne... Okręt podwodny jako zamknięta "puszka" jest miejscem specyficznym. Wiadomo iż na tych jednostkach służą ludzie o pewnej odporności na stres, ale w chwili "wzmożonego"zagrożenia życia ludzie którzy tworzą "jedną załogę" zaczynają reagować inaczej, świadomość iż to jest koniec dociera powoli i nie do każdego: jedni walczą do końca, drudzy wpadają w "zamyślenie" i nie potrafią się ruszyć a jeszcze inni wpadają w panikę - klnąc na swoje życie i tą stalową trumnę przeklinają wszystko i wszystkich. Można mieć nadzieję iż okęt zatonął szybko i załoga nie "miała czasu" na uzmysłowienie sobie tego co się stało. Przyjmując wersję Tomka o ataku brytyjskiego samolotu to jednak wszystko wskazuję na śmierć powolną i jeszcze to pojawienie się Orła na chwilę na powierzchni.... Myślę iż walczyli do końca nawet jak opadli na dno poraz drugi... Obraz straszny : zabici i jęczący ranni, smród i opary, panikarze przeklinający los, tracący cierpliwosć i opanowanie "ci co przeżyli atak" walczący dotąd o życie wszystkich i zrezygnowani płaczący... wdzierająca się wszędzie bardzo zimna woda i migoczące światło - jedyna namiastka życia, gasnąca na zawsze...